Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Bieszczadów: Za chwilę zacznie się sezon turystyczny, a niedźwiedź biega po wsi

Dorota Mękarska
Dorota Mękarska
Niedźwiedź w biały dzień spaceruje sobie po ulicach
Niedźwiedź w biały dzień spaceruje sobie po ulicach zdjęcie nadesłane
– Przyszedł do nas w biały dzień – mówi pani Marzena. – Śmiałam się, że pierwszy klient wpadł na rybkę do smażalni, ale nie ma się co śmiać. Jest strach, a za chwilę zjadą turyści.

Spis treści

Pani Justyna mieszka w środku wsi. Dookoła jest zwarta zabudowa. W lutym drapieżnik wtargnął na posesję i pozabijał króliki.

– Nie było nas w domu. Nie wszedł wtedy do kurnika – dodaje kobieta. – Za to teraz rozprawił się z kurami. Nie wiem co robić. Jestem sama z dwójką małych dzieci, bo mąż pracuje za granicą. Boimy się wyjść z domu.

Niedźwiedź dostał się do zwierząt wchodząc przez niewielkie okno budynku gospodarczego.

Wpadł do smażalni ryb na rybkę

Nie były to jedyne odwiedziny w ostatnim czasie.

– Do nas przyszedł w biały dzień. Mąż akurat był na podwórku – relacjonuje Marzena Janczak, mieszkanka sołectwa Wołkowyja. – Widziała go też sąsiadka, która wychodziła akurat na spacer. Patrzy, a tu niedźwiedź stoi i ją obserwuje. Mąż krzyknął do niego: co tu robisz? Na szczęście wystraszył się i uciekł. Jest obawa, co będzie dalej. Mamy domki i pokoje do wynajęcia. Prowadzimy smażalnię ryb. Przyjadą turyści, zrobi się ruch. Musowo trzeba do tego czasu coś z tym niedźwiedziem zrobić, bo wreszcie kogoś zaatakuje, albo dojdzie do wypadku, bo zwierzę chodzi sobie ulicą.

Powtórka z zeszłego roku?

W zeszłym roku, w gminie Solina postrachem była młoda niedźwiedzica, która siała spustoszenie w drobiu w powiecie leskim i sanockim. Takiego zachowania została prawdopodobnie nauczona przez zdemoralizowaną matkę.

Samica pojawiła się w lutym. Zaczęła odwiedzać wsie jedna po drugiej. Zabijała króliki, kaczki i kury. Gryzła się z psami i weszła nawet na teren przedszkola w Bukowcu.

Wójt Adam Piątkowski występował dwukrotnie do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie o zgodę na odstrzał zwierzęcia, motywując to liczbą incydentów, których było aż kilkadziesiąt, ale zgoda nie została wydana.

Pozwolenie na płoszenie niedźwiedzicy, wydane przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Rzeszowie, otrzymała Fundacja Bieszczadziki z Bukowska. Samica była dwa razy odławiana i przewożona w głębokie Bieszczady. Za pierwszym razem prawie natychmiast wróciła, dochodząc aż do Sanoka, a za drugim próbowała znowu zbliżyć się do siedzib ludzkich, ale była intensywnie płoszona, również za pomocą drona.

Ad hoc stworzono grupę interwencyjną, która na wzór grupy funkcjonującej w Tatrach płoszyła zwierzę, mimo niesprzyjających warunków, w tym m.in. braku pozwolenia na broń gładkolufową i kłopotów z finansowaniem. W skład grupy weszli pracownicy Lasów Państwowych, w tym Marek Pasiniewicz, Damian Stemulak i Paweł Michniowski. Cierpliwie odstraszali niedźwiedzicę, co wreszcie odniosło pożądany skutek. Gdy nastała jesień samica przepadła w lasach. Nie było o niej słychać przez całą zimę.

Modus operandi jest podobny

Kilka dni temu wieś Wołkowyja znowu stała się areną podchodów niedźwiedzia. Nie wiadomo, czy jest to samica, która dała się poznać w zeszłym roku, ale modus operandi jest podobny. Różnica jest tylko taka, że jeżeli to ona, to w tym roku jest już większa.

– Nie można zaprzeczyć, ani potwierdzić, że jest to ten sam osobnik – informuje Łukasz Lis, rzecznik RDOŚ w Rzeszowie.
Mieszkańcy apelują do władz, by rozwiązały ten problem, ale nie wiadomo, kto ma to zrobić, bo prawo nie formułuje tego precyzyjnie.

– RDOŚ zajmuje się wypłatą odszkodowań, a kwestia zapewnienia bezpieczeństwa to zadanie gminy. Nie mamy mocy, by tworzyć grupę operacyjną, czy zmieniać prawo – krotko dodaje pan rzecznik.

Z kolei włodarze gmin uważają, że za zwierzęta objęte ochroną gatunkową odpowiada skarb państwa, czyli w tym wypadku RDOŚ.

Deklaracja nie padła

W zeszłym roku podczas konwentu wójtów i burmistrzów rozmawiano na ten temat, ale na rozmowach się skończyło, gdy temat niedźwiedzicy umarł śmiercią naturalną. Żadne wiążące decyzje do tej pory nie zapadły.

We wtorek w siedzibie RDOŚ w Rzeszowie odbyło się spotkanie z przedstawicielami gmin, podczas którego omawiano temat współistnienia ludzi i dużych drapieżników.

– Żadna deklaracja ze strony gmin nie padła – dodaje Łukasz Lis.

CZYTAJ TEŻ: Jak rozpoznać, że w pobliżu czai się niedźwiedź?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mieszkańcy Bieszczadów: Za chwilę zacznie się sezon turystyczny, a niedźwiedź biega po wsi - Nowiny

Wróć na solina.naszemiasto.pl Nasze Miasto